Wszyscy kochają Toma Hanksa
2021-02-22
Javier/Flickr.Tom Hanks/Forrest Gump figure at Madame Tussauds Hollywood.
Autor: Paweł Mączewski
Tak, ja wiem, że "miłość" to duże słowo i ktoś zaraz może na nie kręcić nosem, ale nie da się ukryć, że Tom Hanks potrafi generować u innych ogromne pokłady sympatii skierowane do jego osoby. Oczywiście składają się na to nie tylko konsekwentnie dobrze zagrane role, ale też sposób, w jaki zachowuje się w codziennym życiu. W artykule "Rolling Stone" poświęconym najlepszym i najgorszym filmom z Hanksem, określono go mianem "Hollywood’s Mr. Nice Guy", myślę jednak, że spokojnie można go też porównać go do takiego spoko wujka, który nie robi siary i nieraz bywa fajniejszy od nas. Na satyrycznym portalu z UK "The Poke" w jednym z postów zestawiono twitty osób, które podzieliły się swoimi przypadkowymi spotkaniami z Tomem Hanksem.
Zdjęcie wykonał Alan Light.
Takie sytuacje zawsze niosą ryzyko, że gwiazdorzy, których uwielbiamy oglądać na ekranie, prywatnie są co najmniej nieprzyjemnymi bucami. Bywa. Jak natomiast było z Hanksem? Jeżeli wierzyć tym historiom, to wśród tych anegdot znalazł się m.in. przypadek, jak pomógł obcej osobie w potrzebie wymienić oponę w samochodzie, w trakcie szalejącej śnieżycy. Kiedy panowie podali sobie ręce po skończonej robocie, by się sobie przedstawić, dopiero wtedy autor twitta zorientował się, że rozmawia z Hanksem. Ktoś inny wspomina, jak Hanks zatrzymał się w księgarni, która urządzała zbiórkę na dalsze przetrwanie sklepu, by rozdawać tam autografy i w ten sposób zwiększyć zainteresowanie zrzutką. Jest też o tym, jak aktor lubi robić sobie pamiątkowe foto na zostawionych na wierzchu telefonach [Pozostałe twitty znajdziecie TUTAJ].
A number of years ago I left my iPhone unattended in the same room as Tom Hanks. The next day, I found this photo in my camera roll. To be clear: I’ve never met him. But I do believe he is exactly who we hope he is, and I don’t want to know if I’m wrong. pic.twitter.com/TUrCarxt8N
— whitney pastorek (@whittlz) January 6, 2020
No i wszyscy w Polsce pamiętają chyba o jego miłości do jednego z naszych drogowych high peaków potęgi motoryzacyjnej - Polskiego Fiata 126p (warto tu przypomnieć, że w 2017 roku został obdarowany jednym z takich "Maluchów" od mieszkańców Bielska-Białej, którzy zrobili zrzutkę na maszynę).
Zdjęcie: Janusz Jakubowski/Flickr. Fiat 126p for Tom Hanks (Warsaw Chopin Airport (WAW). 21.11.2017 r.)
No ale jaki jest ten nowy film, o którym wspomniałem na wstępie? "Nowiny ze świata" to chyba pierwszy obraz z Tomem Hanksem osadzony w realiach Dzikiego Zachodu. Nie jest to jednak western pełen pojedynków, rabunków na banki, czy potyczek z rdzennymi mieszkańcami Ameryki, a powolny i przejmujący obraz trudnych i bezwzględnych czasów, w których przetrwać mogą tylko ci najsilniejsi lub ci, którym się zwyczajnie poszczęściło. Słowem: jest ciężko. Akcja dzieje się już po wojnie secesyjnej, gdzie wciąż ogromna część obywateli nie pogodziła się z jej wynikiem (przypominam, że wygrały siły Północy, co w konsekwencji doprowadziło do zniesienia niewolnictwa).
Hanks gra tu niejakiego Kidda, weterana wojny, której końca doczekał w stopniu kapitana. Wciąż lubi się przedstawiać w ten sposób, prawdopodobnie w celu zdobycia dodatkowego szacunku w oczach poznanych ludzi - bo nic, czym teraz się zajmuje, nie ma związku ze wcześniejszą walką między Północą a Południem. Jego postać przemierza obecnie Stany, by odwiedzać napotkane po drodze miasta i czytać za pieniądze przed zebranymi... najnowsze informacje z gazet. W ten sposób mieszkańcy, którzy całymi dniami pracują w pocie czoła, mogą dowiedzieć się, co dzieje się w innych miastach, czy w całym kraju. Natomiast kapitan Kidd w tak sprawny sposób przedstawia te doniesienia, że w istocie zmienia się w kogoś w rodzaju bajarza, rozbudzającego emocje wśród zgromadzonych. W tym nieprzewidywalnym świecie jego pielgrzymki od miejscowości do miejscowości są jedyną stałą, aż pewnego dnia wszystko to ulega zmianie, gdy na swojej drodze spotyka przypadkiem małą dziewczynkę o jasnej karnacji skóry, która musiała zostać wychowana przez indiańskie plemię. Tak zaczyna się ich wspólna droga, która na zawsze odmieni ich życia.
Jaki jest tu Tom Hanks? Zaryzykuję stwierdzenie, że dobrze nam znany - po raz kolejny w autentyczny sposób wciela się w zwyczajnego gościa, którego spotkały w życiu nadzwyczajne rzeczy. Nie zrozumcie mnie źle, Hanks ma na swoim koncie mnóstwo zróżnicowanych kreacji, ale mam wrażenie, że kochamy go m.in. właśnie za te, gdzie się bał, płakał, przezwyciężał swoje lęki, walczył ze słabościami, a robił to w tak przejmujący sposób, że sprawił, że byłem w stanie przejąć się losem zwyczajnej piłki do siatkówki, która stała się jego jedynym (trochę urojonym) kompanem na bezludnej wyspie.
Kiedy natomiast w filmie "Road to Perdition" wcielił się w rolę gangstera z czasów prohibicji, to na pierwszy plan wyszły jego relacje z synem i to, jak wiele musieli się siebie nauczyć, gdy nie został im już nikt inny w życiu.
Wszyscy kojarzą go z przeważnie poważnych i ambitnych produkcji: był Forrestem Gumpem, dla którego życie przypominało pudełko czekoladek, innym razem wcielił się w rolę kapitana Johna H. Millera, który starał się wykonać straceńczą misję na froncie podczas II wojny światowej. Zagrał chorego na HIV Andrew Becketta, walczącego o swoją sprawiedliwość w sądzie. BTW nie znam osoby, która nie uwielbia "Bezsenność w Seattle" (fakty!).
Jednak początki jego kariery wskazywały na to, że zostanie on już zaszufladkowany do ról komediowych. Oczywiście wielkim sukcesem młodego Hanksa okazał się sympatyczny film "Duży" o młodym chłopcu, który nagle obudził się jako dorosły mężczyzna. Jeżeli jednak miałbym wam polecić jakiś obraz z Hanksem z tamtego okresu, z przyjemnością rekomendowałbym czarną komedię "The 'Burbs", która w zabawny sposób szydziła z niektórych zachowań mieszkańców amerykańskich "pięknych i czystych" przedmieść.
Można by jeszcze długo wymieniać różne przykłady mające potwierdzić stawianą tu tezę, ale chyba nie ma już potrzeby. Szukając do tego tekstu różnych wypowiedzi zwykłych osób na temat Hanksa, moją uwagę zwrócił wpis na Reddicie będący odpowiedzią na pytanie "Za co kochacie Toma Hanksa?", która brzmiała: bo zabija smutek.