Wielki awantury muzyków. Który konflikt nigdy się nie skończy?
2023-09-01
Tekst: Paweł Mączewski
Foto: Fred Durst, źródło: Flickr/ECarterSterling. Po prawej: Nagranie dot. kontrowersji podczas rozdania nagród MTV Music Awards 2000, źródło: YouTube/Moody Hyadd
Co widzisz przed oczami w chwili, gdy słyszysz hasło „największe konflikty muzyków”? Tede kontra Peja? Hm, sam nie wiem. Konflikt obu raperów trwa (czy też bardziej trwał?) od 2009 roku. Chociaż od tego czasu co media branżowe raz po raz przypominały o wzajemnej niechęci obu artystów, chyba największym przełomem w sprawie okazał się ich niedawny wspólny kawałek – oczywiście spreparowany przez AI.
„Dobra Jacek, daj na zgodę / Dobra Rychu, już więcej nic nie powiem / Już nie to zdrowie, już nie ten testosteron / Więc nie ma co się kłócić, razem odrzucamy przemoc” – brzmiał refren utworu „Daj na zgodę”, który trafił na youtubowy kanał „ZNANY POLICJI”.
Jaki to przełom w sprawie, spytacie? Reakcja obu panów – pełna dystansiku i relaksu, sugerująca raczej rozbawienie próbami sztucznej inteligencji w kopiowaniu ich skilli, niż napinkę, jaka mogłaby towarzyszyć im przed laty.
W takim razie może konflikt na linii Eminem versus Machine Gun Kelly, o jakim było przez chwilę głośno jakieś cztery lata temu? MGK wypuścił wtedy "Rap Devil” – przez wielu słuchaczy uważane za opus magnum artysty – cisnąc po „bogu rapu”, jak niektórzy zwykli nazywać Marshalla Mathersa, prawdziwego Slim Shady’ego?
Też nie jestem pewien. Zgoda, awantura była medialna, niosła ze sobą kontenery świeżych klicków, a ludzie masowo nagrywali w internecie swoje „reaction video”.
Jednak sam beef trwał tylko do czasu, aż wywołany do tablicy Eminem rzeczywiście zwrócił uwagę na MGK i postanowił nagrać swoją ripostę. Nie bez powodu jego kawałek nazywał się „KILLSHOT”.
Moglibyśmy się więc cofnąć do jeszcze wcześniejszych czasów awantur między muzykami. W tym miejscu tylko z czystej satysfakcji wspomnę o równie ulotnej awanturze między ulicznym wieszczem ziemi scyzoryków i późniejszego posła – Liroya – z lirycznymi siepaczami ze Swarzędza – Nagłym Atakiem Spawacza.
No ale awanturę tych artystów pamiętają już głównie tylko ludzie z siwymi włosami, którzy łączyli się z internetem poprzez telefon stacjonarny na kablu.
Nie – tutaj potrzeba ponadczasowych awantur, które prawdopodobnie nigdy się skończą. Warto więc poszukać poza polskim rapem i otworzyć się na świat.
Przykład, jak można jednocześnie rozpocząć trwający całe lata konflikt i jednocześnie zakończyć świetnie prosperujący i popularny zespół pokazali bracia Liam i Noel Gallagherowie – współtwórcy brytyjskiej grupy Oasis.
Oasis miało być główną gwiazdą podczas festiwalu muzycznego w Paryżu w 2009 roku. Przed występem bracia tak się ze sobą pokłócili w garderobie, że Liam miał roztrzaskać w przypływie gniewu gitarę brata o podłogę. Liam miał później zaprzeczyć tym doniesieniom i stwierdzić, że to właśnie jego instrument został zniszczony tego wieczoru.
Koncert zespołu oczywiście się nie odbył, a Liam oświadczył, że nie ma możliwości na dalszą współpracę z Noelem. Przepychanki pomiędzy braćmi nie ustały pomimo upływu lat – faktem jest że połamany wcześniej czerwony Gibson ES-355 został później naprawiony i sprzedany w 2022 roku na aukcji za 325 tysięcy funtów.
Warto dodać, że lipcu 2023 roku Liam Gallagher użył mediów społecznościowych, publicznie wyzywając swojego brata, by ten miał odwagę się z nim skontaktować i porozmawiać o reaktywacji Oasis. Dodał nawet w swoim tweecie, że się o niego martwi.
Czas pokaże, czy doczekamy się jeszcze kolejnej wspólnej płyty zwaśnionego rodzeństwa.
https://twitter.com/liamgallagher/status/1666335657071869952
Pozostając jeszcze na chwilę w temacie awantur wewnątrz tych samych zespołów – wstydem byłoby nie wspomnieć o Pink Floyd. David Gilmour i Roger Waters, członkowie tej legendarnej formacji udowodnili, że można jednocześnie skomponować i nagrać muzyczny manifest o potrzebie niszczenia murów, przy jednoczesnym tworzeniu muru między sobą.
No ale nawet i tutaj doszło do – powiedzmy – jakiegoś pojednania, gdy obaj muzycy spotkali się u boku innych artystów w 2005 roku podczas charytatywnego show „Live 8”.
Szukam dalej ponadczasowego beefu. Przypominam sobie, że Axl Rose z Guns N'Roses przez bardzo długi czas nienawidził się ze Slashem. Na pewnym etapie ich konfliktu lider zespołu miał nawet określić Slasha mianem „nowotworu”. Jednak i oni w końcu zakopali topór wojenny.
Wszyscy też chyba pamiętamy konflikt między East Coast a West Coast, który zakończył się tragicznie dla jednych z najwybitniejszych przedstawicieli obu szkół rapu – najpierw życie w strzelaninie stracił Tupac w 1996 roku. Niecały rok później zastrzelono Notoriousa B.I.G.
To naprawdę straszne i żaden beef nie powinien się tak kończyć. Niezależnie jak obie strony się nienawidzą.
Myśląc więc o „beefie, który pewnie nigdy się nie skończy” przypominam sobie o jeszcze o tym, jak Tim Commerford, basista zespołu Rage Against the Machine dosłownie przeprosił za to, że jego kapela zainspirowała „takie g*wno” jak Limp Bizkit.
Była to reakcja na słowa Freda Dursta, że gdy usłyszał piosenkę „Killing in the Name”, to zmieniło jego życie i zainspirowało go do tworzenia muzyki.
Jeżeli natomiast jesteście ciekawi, jak bardzo Tim Commerford nienawidzi Limp Bizkit, niech świadczy jego wyczyn podczas rozdania nagród MTV Music Awards w 2000 roku.
W chwili, gdy dowiedział się, że nu-metalowa formacja wygrała statuetkę w kategorii Best Rock Video za kawałek „Break Stuff”, wbiegł na scenę, wdrapał się na scenografię i w akcie desperacji zaczął się na niej kołysać.
Z drugiej strony, czy można to nazwać beefem? Chyba raczej tylko jednostronnym, czy nawet bardziej sytuacją, gdy któryś z twoich bohaterów po prostu cię nienawidzi. To musiało zaboleć Freda Dursta.
Na szczęście w końcu przypominam sobie o konflikcie, który prawdopodobnie nigdy się nie skończy – wystarczyło po prostu na chwilę wrócić myślami z powrotem do Polski.
Zaledwie trzy miesiące temu portale plotkarskie mogły pokazać nagrania z konferencji prasowej Polsat SuperHit Festiwal, na której udało się uchwycić, że jeden konflikt zdaje się nie tracić na sile: Edyta Górniak kontra Doda. W maju Radio Zet pisało o tym, że obie artystki kłócą się ze sobą już prawie 20 lat.
Zważając więc na to, że jedna z nich jest znana, że uparcie dąży do celu, a druga lubi mówić o swojej długowieczności… ten beef może potrwać jeszcze bardzo długo.