Streaming muzyki jednak zły dla dużej części artystów - według najnowszego raportu ONZ
2021-09-15
Autor: Paweł Mączewski
Debata na temat wpływu streamingu na rynek muzyczny, zalet i szkodliwości takiego sposobu zapoznawania się z nowymi dziełami artystów i konsumowania ich dzieł pozostaje w przestrzeni publicznej niezmiennie żywa od lat. Kiedy w 2014 roku Taylor Swift wycofała wszystkie swoje utwory z platformy Spotify, tłumacząc to stratami finansowymi, obie strony konfliktu przedstawiały
swoje argumenty świadczące o tym, że racja stoi po ich stronie.
Do wad streamingu muzyki od samego początku zaliczano spadek sprzedaży fizycznych nośników, które musiały ustąpić plikom dostępnym na naszych komputerach i telefonach. Paradoksalnie ten sam argument był używany do zwrócenia uwagi na temat, który w ostatnim czasie nabrał szczególnego znaczenia - ochrona środowiska, gdzie brak produkcji płyt działa korzystnie dla stanu natury.
Fast Forward i mamy 2021 rok, w którym to Światowa Organizacja Własności Intelektualnej (jedna z 16 organizacji będących częścią ONZ) opublikowała raport (możecie go przeczytać TUTAJ ), z którego jasno wynika, że największymi zwycięzcami dystrybucji muzyki poprzez serwisy streamingowe są ci najwięksi gracze, najbardziej rozpoznawalne nazwiska i marki. W raporcie możemy przeczytać m.in .:
„Na przykład dominująca platforma streamingowa Spotify stworzyła całą stronę internetową, na której dokumentuje swoje łączne płatności z tytułu opłat licencyjnych. Na stronie internetowej »Loud and Clear« Spotify podkreśla się, że płaci miliardy opłat licencyjnych na mocy swoich umów licencyjnych, w tym »ponad 5 miliardów dolarów w samym 2020 r.« (łącznie z opłatami za nagrania i utwory), czego można oczekiwać od największej usługi muzycznej na świecie, która zwija sprzedaż detaliczną i jest rosnącą w siłę alternatywą dla radia. Te miliardy podkreślają fakt, że wykonawcy, którzy nie są wyróżnieni, nie otrzymują żadnej zapłaty za ten transfer wartości i wszyscy z wyjątkiem najbardziej popularnych artystów są słabo wynagradzani”
Jak więc należy obecnie patrzeć na największe serwisy sreamujące muzykę? Najbezpieczniejszym porównaniem będzie słup informacyjny, dzięki któremu my - słuchacze - jesteśmy w stanie odkrywać nowych artystów lub dowiadywać się o kolejnych nagraniach już znanych twórców.
W przeciwieństwie do ubiegłego wieku, gdy trzeba było się nie lata napocić, by nasze demo rzeczywiście przeszło przez pierwszy radiowy przesiew i trafiło do głośników słuchaczy, obecny sposób promocji naszej twórczości znacznie ułatwia dotarcie do docelowego odbiorcy.
Niepewną pozostaje jego reakcja i to, czy ilość odsłuchu naszych piosenek ostatecznie przełoży się na finansowy zysk, czy streaming stanie się ekwiwalentem artystycznego czyśćca, gdzie z jednej strony nasi słuchacze dostają kolejne porcje naszej twórczości, ale my - jako twórcy - nie dostajemy nic w zamian.