Straszne filmy, które śmieszą

2023-05-17

Autor: Paweł Mączewski. Fot. Flickr/loewsjersey

Legenda głosi, że jeżeli trzykrotnie wypowie się na głos słowo „Sokożuczek”, z zaświatów zostanie przywołany wyjątkowo niesforny byt, którego potem bardzo ciężko będzie odesłać do świata zmarłych. Nie mam zamiaru tego sprawdzać, pewne jednak jest, że „Sokożuczek” i tak powróci do kin, a to za sprawą szykowanej kontynuacji filmu Tim Burtona z 1988 roku. Wytwórnia Warner Bros zapowiedziała premierę swojej produkcji na jesień 2024 roku. Na chwilę obecną nie jest jeszcze pewne, czy do roli tytułowego Sokożuczka powróci Michael Keaton, chociaż aktor po 30-letniej przerwie postanowił raz jeszcze wcielić się w Batmana, więc nie można wykluczyć, że skusi się też na rolę nieznośnego nieboszczyka. Pojawiła się też plotka, jakoby propozycję wystąpienia w filmie dostała także Jenna Ortega znana z serialu „Wednesday”.

Oryginalny „Sokożuczek” opowiadał historię małżeństwa, których duchy zostały uwięzione w dużym domu na przedmieściach. Chcąc pozbyć się nowych domowników, nieroztropnie przywołują do pomocy tytułowego Sokożuczka, który – jak się szybko okazuje – staje się jeszcze większym problemem, niż żywi lokatorzy. Film okazał się przepustką do Hollywood dla młodego wtedy Tima Burtona, który pokazał światu, jak dobrze czuje się w „mrocznej” estetyce. Sam „Sokożuczek” natomiast wpisał się w szablon filmów, które chociaż operują tematyką rodem z horroru, potrafią przy tym też dobrze rozbawić. Doskonałym przykładem na takie obrazy są np. dwie kinowe perypetie ekscentrycznej „Rodziny Addamsów”. Niektórzy mogą jeszcze pamiętać czarno-biały serial z lat 60., kiedy to po raz pierwszy przeniesiono na ekran wspomnianą rodzinkę. W rzeczywistości Addamsowie byli znacznie starsi, a ich historia zaczęła się już w 1938 roku w jednoplanszowych komiksach publikowanych na łamach The New Yorker. Co ciekawe ich twórcą był obdarzony smoliści czarnym humorem rysownik i scenarzysta… Charles Addams. Podobno na samym początku jego bohaterowie nie mieli nawet nazwy — to była po prostu rodzina Addamsa. Lata mijały, a szalona rodzinka przeżywała kolejne przygody, nie zapominając przy tym o swoim rodzinnym credo: „Z radością ucztujemy na tych, którzy nas prześladują”.

Pozostając w temacie makabry, lęk przed śmiercią towarzyszy ludziom od początku istnienia, a najlepszym tego przykładem w kinie są filmy o zombie. Nawet jednak tutaj może znaleźć się miejsce na trochę smoliście czarnego humoru, co doskonale pokazuje film z 1985 roku „Powrót żywych trupów”.

Osobą, która jako pierwsza użyła słowa „zombie” był amerykański podróżnik i pisarz William Seabrook. W 1929 roku powrócił ze swojej wyprawy z Haiti i wydał książkę „The Magic Island”, w której opisał obrzędy Voodoo, których był świadkiem. Wspomniał wtedy o ludziach, którzy w trakcie ceremonii zapadali w trans, stając się nieobecnymi we własnym ciele – zombie.

Żywe trupy wraz z upływem lat przeszły sporą transformację, jednak nigdy już nie opuściły popkultury, której stali się trwałą częścią. Natomiast wspomniany wcześniej „Powrót żywych trupów” pokazuje, że zombie nie tylko straszą i chcą zjadać nasze mózgi – potrafią też bawić.

A skoro już mowa o pożeraniu ludzi, czy może być dziwniejsza relacja człowieka z rośliną, niż ta, którą można zobaczyć w „Krwiożerczej roślinie”? Śpiew i muzyka pięknie komponują się z obrazami stale rosnącej i zawsze głodnej rośliny z apetytem na ludzkie mięso.

Chociaż każdy z wymienionych tu filmów powstał lata temu, niedawna produkcja „Renfield” osłudze Księcia Ciemności, który próbuje uwolnić się od swojego mistrza pokazuje, że czarny humor w makabrze ma się dobrze – wciąż bawi w przerwach od strachu.