Rozmawiamy o komiksach i radości z autorem cyklu komiksów pt. „Radość”

2020-08-17

AUTOR: Paweł Mączewski

 

„Radość” to strona na Facebooku, na której znajdziecie krótkie humorystyczne komiksy. Zawarte w nich historyjki w zabawny i nieoczywisty sposób dotykają tematów międzyludzkich relacji, potrzeb, zachowań, czy wręcz lęków i obaw. Stąd oczywiście nazwa „Radość”. Trochę na przekór. Trochę dla żartu. Autorem komiksów jest Paweł Jaroński.

 

Paweł swój pierwszy komiks kupił w 1994 roku w osiedlowym kiosku Ruchu. To był Batman i kosztował 24000 złotych. Później pojawiły się inne tytuły jak np. „Mikropolis” Dennisa Wojdy i Krzysztofa Gawronkiewicza. Już wtedy wiedział, że kiedyś będzie rysować komiksy. Fast forward: mamy sierpnie, 2020 rok. Paweł Jaroński na co dzień rysuje komiksy, czasem ilustracje, wydaje to też w papierze. Tym się zajmuje w życiu.

Paweł swoją przygodę z komiksem zaczął dość późno, bo w okolicach 30 roku życia — chociaż jako dziecko komiksy czytał, coś tam rysował, chciał zostać twórcą komiksów, ale udało mu się to dopiero w 2015 roku, czego owocem były ilustracje (miejscami komiko-podobne) w dwóch albumach „Jaronizmy” — swoiste gry słowne. Później przyszła pora na „Radość”. Seria będzie w sierpniu obchodzić swoją trzecią rocznicę, a na wrzesień do druku idzie kolejna porcja komiksowych historii pod tytułem „Radość, cz. III — „Entuzjazm”.

 

To dobry moment, by porozmawiać z Pawłem o „Radości” i o radości.

 

Paweł Mączewski, Radio Kampus: Czym jest „Radość”?

Paweł Jaroński: „Radość” jest to web comics, krótkie formy komiksowe z reguły oparte na dialogach, chociaż nieraz zdarzają się i takie oszczędne w słowach. To chyba historie o emocjach, lękach, czasami prześmiewające jakieś zjawiska i zachowania, jak np. korporacyjny język. Wszystko to pojawia mi się w głowie, różne dialogi i sytuacje, zapisuję je i później obrabiam, dodając ilustracje i puentę. Zawsze ciężko mi opisać to, co robię, bo sam tego do końca nie wiem.

 

Twoja pierwsza historia do „Radości” i co ciebie przekonało do tworzenia komiksów?

To był mój plan, kiedy miałem jeszcze 12 lat — uważałem wtedy za oczywiste, że w życiu będę zajmował się rysowaniem komiksów. Później jednak życie zdecydowało trochę inaczej i to już takie oczywiste nie było. Kiedy najpierw tworzyłem „Jaronizmy”, czułem głód większej treści. Pierwszy pomysł na komiks wpadł mi do głowy w drodze na Mazury. Zobaczyłem wtedy znak drogowy ostrzegający przed wyskakującymi na drogę jeleniami. Wymyśliłem historyjkę, nagrałem sobie ją na dyktafon, żeby nie zapomnieć i to był początek — jak się później okazało — mojej „Radości”.

Czyli inspirujesz się sytuacjami z życia?

No właśnie zazwyczaj są to abstrakcyjne dialogi, tylko raz na jakiś czas zdarzy się sytuacja z życia, jak np. przy zakupie słodyczy. Co prawda nigdy nie dokleiłem sobie sztucznych wąsów, by pani sprzedawczyni w cukierni nie poznała, że znowu kupuję u niej słodkości, ale raz nie wszedłem do sklepu, w którym przyjmowała ta sama pani, co dzień wcześniej, bo się zawstydziłem. Dużo jednak zmieniam w swoich komiksach, nawet jeżeli pierwotnym impulsem do narysowania jakiejś historii był strach lub kompleksy.

 

Czy w takim razie komiksy pomagają ci przerabiać własne emocje — działają autoterapeutyczne?

Zastanawiałem się nad tym, czy to u mnie nie działa właśnie w drugą stronę, dlatego że przy wyrzucaniu osobistych rzeczy na papier, pewne rzeczy do mnie wracały. Chociaż teraz już tak nie mam, więc może rzeczywiście działa to autoterapeutyczne. Może wszystko to, co robimy w życiu, służy temu, by coś z nas uwolnić — niezależnie czy to praca zawodowa, czy twórcza.

Najpierw opublikowałeś na papierze album „Radość”, potem przyszła pora „Wesołość”, a zaraz, bo we wrześniu ma się pojawić „Entuzjazm” — ciężko nie odnieść wrażenia, że dajesz te tytuły na przekór, w kontrze do zawartości komiksów.

Może to dosyć toporny żarcik, że rysuję smutne komiksy i nazywam je „Radość” itd., ale ta nazwa mi się spodobała i daje duże pole dla ironii.

 

Kim są bohaterowie twoich komiksów?

Myślę, że to bardzo często są nerdy. Część z nich ma problem z wyrażaniem emocji, inni w swoich relacjach są zbyt dosłowni. Często pokazuję osoby smutne i wrażliwe. Jedna z tych postaci zaczyna mieć już swój własny cykl, bo powraca do moich historii — mam na myśli kolesia, którego wywalają z pracy (chociaż znaleźli się i tacy optymiści wśród moich odbiorców, którzy twierdzili, że to on sam się zwolnił. No, moim zdaniem został jednak wywalony).

A czy ty na co dzień jesteś radosną osobą?

Jeżeli ludzie radośni to ci, którzy są rozpromienieni i wyrażają tę radość uśmiechem… to chyba nie bardzo. Lubię się śmiać, mam jakieś poczucie humoru, ale wydaję mi się, że częściej jestem… dość stateczny, może nawet trochę zasępiony. No ale trzeba by chyba zapytać moich znajomych o to. Ja bym o sobie nie powiedział, że jestem radosnym człowiekiem.

 

Masz jakiś swój własny ulubiony komiks?

Jestem bardzo zadowolony z komiksu o technologii, w którym przedstawiciel handlowy przychodzi do gościa i mówi mu, że ma dla niego pewne pudełeczko… Lubię sobie na to popatrzeć. No ale ja często łapię się na tym, że lubię swoje rzeczy — nie wiem, czy to zdrowe, tak lubić to, co się zrobiło.

Co będzie po „Entuzjazmie”?

Nazw pozytywnych emocji mam jeszcze sporo, ale to już będzie trzeci album, więc następna rzecz może będzie już oddzielnym pełnoprawnym albumem z długą historią. Tylko muszę ją najpierw wymyślić. Co się oczywiście wydarzy, ale nie wiem jeszcze kiedy.

 

Możesz śledzić twórczość „Radości” na Facebooku oraz na oficjalnej stronie.

 

Śledź autora tekstu na jego profilu na Facebooku.