„Piła” i „Szybcy i wściekli” mają już po 10 części. Czy te franczyzy powinny już przeminąć?
2023-10-10
Autor: Paweł Mączewski
Fot. Kadry ze zwiastunów do filmów „Saw X” i „Fast X”. Źródło: YouTube.
„Pamiętaj dzieciaki, w Hollywood nie ma znaczenia, czy coś ma wysoką jakość, tylko to, czy zarabia pieniądze” – powiedział kiedyś podczas spotkania z fanami Mark Hamill, czyli Luke Skywalker w „Gwiezdnych wojnach”.
„Dobrym tego przykładem jest seria Transformers. Będąc zupełnie szczerym z Michaelem Bayem (reżyser pierwszych pięciu części, przyp. aut.), nie widziałem tych filmów, ale wiem, że są jednymi z najbardziej dochodowych filmów w historii Hollywood. Widziałem zwiastun i chyba jestem już za stary, by to wszystko przetworzyć” – dodał Hamill, o którym było w internecie głośno także z powodu jego krytyki na temat kierunku, w którym skręciła nowa trylogia „Gwiezdnych wojen”.
Hollywood jest obfite w filmowe serie, które powinny były skończyć się dawno temu, ale pazerność wygrała nad zdrowym rozsądkiem – kosztem jakości późniejszych produkcji. Idealnym tego przykładem są lata 90., gdy w ich połowie starano się wydrenować do cna chwilową popularność slasherów – podgatunku horrorów z „nieśmiertelnymi” mordercami, typu „Koszmar z ulicy Wiązów”, czy „Piątek trzynastego”.
To właśnie ten drugi z wymienionych tytułów doczekał się… 10 części. Mowa o horrorze science-fiction „Jason X”, którego akcja dzieje się… w 2455 roku. To chyba warto przypomnieć, że oryginalny film – z 1980 roku – przedstawiał historię [SPOILER] kobiety, która pragnie pomścić przypadkową śmierć swojego niepełnosprawnego intelektualnie syna i kolejno morduje przypadkowych wczasowiczów nad jeziorem Crystal [KONIEC SPOILERA].
Dopiero Wes Craven, jeden z mistrzów horroru (twórca m.in . wspomnianego „Koszmaru z ulicy Wiązów), tchnął nowe życie w slashery. Mowa oczywiście o jego meta-komentarzu „Krzyk” z 1996 roku.
27 lat później i w sieci możemy przeczytać o przygotowaniach do… siódmej części serii. Dlaczego? Tylko dlatego, że dwie poprzednie przyciągnęły do kin wystarczającą ilość widzów. Tak, panie Hamill, dokładnie tak jak pan powiedział – to musi na siebie zarabiać.
Z pewnością dobrze zarobić dało się także na serii o dinozaurach. Początkowo przywrócono do życia w 1993 roku za sprawą „Jurajskiego parku” Stevena Spielberga na podstawie powieści Michaela Crichtona i które nie chciały zdechnąć do 2022 roku, gdy do kin wszedł „Jurassic World: Dominion”.
FIlm ma obecnie ocenę 28% na stronie Rotten Tomatoes – najgorszą ze wszystkich części (wspomniany „Jurajski Park” w chwili pisania tego tekstu ma 91%). Jednocześnie intelektualny bełkot wypełniony efektami specjalnymi i wciąż żyjącymi aktorami ze wcześniejszych odsłon zarobił na całym świecie… ponad miliard dolarów.
Nie ma wątpliwości, że taki wynik nie pozwoli dinozaurom zniknąć z kina. Prędzej, czy później pewnie wrócą. Czy będzie to kontynuacja wcześniejszych filmów? A czy to ma jeszcze jakieś znaczenie?
W ostatniej części ludzie uczyli się koegzystować z dinozaurami. Może więc w kolejnej odsłonie powinniśmy zobaczyć, jak Welociraptory (to te szybkie gady z wielkimi pazurami) nauczyły się posługiwać bronią automatyczną i napadają na banki?
Co, głupi pomysł? Przypominam, że pierwsza część „Szybkich i wściekłych” była o policjancie, który przeniknął do grupy organizującej nielegalne wyścigi samochodowe – w dziewiątej części dwójka bohaterów z serii poleciała w kosmos swoim autem. Dosłownie.
Natomiast w tym roku w kinach można było zobaczyć część 10., która zajechała do garażu z kasowym wynikiem ponad 700 milionów dolarów na całym świecie. Nieźle, jak na serię, która zaczynała jako film akcji, a z czasem zmieniła się jeszcze dodatkowo w kino z elementami science-fiction.
Swoją jubileuszową dyszkę przeżywa także seria „Piła” – horror z elementami gore, którego główny antagonista [SPOILER] zginął w trzeciej odsłonie serii. Twórcom nie przeszkodziło to jednak, by pokazywać go też później – po prostu w tzw. retrospekcjach. Cwane.
Mimo wszystko i „Szybcy i wściekli”, jak i „Piła” zdają się w znacznie lepszym położeniu, niż np. taki Terminator. Bajzel z kontinuum czasowym, jaki powstał przy tworzeniu kolejnych fabuł – będących w rzeczywistości jedynie wymówką dla scen walki i wypowiedzenia kwestii „I’ll be back” – potrafi przyprawić o ból głowy.
Nie zmienia to faktu, że niektóre franczyzy są z nami tak długo, że w trakcie ich istnienia ludzie zdążyli pokończyć szkoły, znaleźć pracę, ożenić się, rozstać lub zostać rodzicami. Można poczuć się staro i – poprzez nostalgię – młodo jednocześnie… przynajmniej na ten krótki czas seansu.
https://www.instagram.com/p/Cx0WiUDrLKt/
Chyba nikt nie ogląda już tych filmów dla solidnej fabuły, prawda? Te zazwyczaj zniknęły kilka części temu.