List miłosny do warszawskich bazarów — pierwsza część cyklu #ZajaWWA
2020-01-28
Mając do wyboru zakupy w sieciówce, a na bazarze — zawsze wybiorę to drugie miejsce. Nawet jeżeli nieraz bywa trochę drożej, a miejsce zalatuje klimatem lat 90. Czas tam zwalnia, a ja przenoszę się do innego, równoległego świata.
Autor: Paweł Mączewski
Poniższe zdjęcia pokazują dwa bazary na warszawskim Mokotowie — Pasaż Racławicka i Pasaż handlowy Wołoska. Pierwsze zdjęcie zrobiłem jeszcze w 2018 roku i miało być początkiem „wielkiej galerii warszawskich bazarów” (nie, nie nazwałbym tego w ten sposób). Po co to wszystko? Proste. Chciałem uwiecznić miejsca, które od pokoleń są nierozerwalną częścią miejskiej tkanki, mikroświatem, gdzie ludzie przychodzą nie tylko na zakupy, ale po to, by ze sobą porozmawiać. Mimo to z roku na rok coraz bardziej zmieniają się — niestety — w relikty przeszłości, stające do walki z developerami, wielkimi centrami handlowymi i sieciami dyskontów. Chciałem uwiecznić na swoich zdjęciach miejsca, które w końcu znikną, a zamiast nich pojawią się bloki, parkingi lub sklepy znanych marek.
W żadnym razie jednak nie należy traktować tych zdjęć jako fotoreportażu. Wszystkie z nich zrobiłem starym analogowym aparatem Hanimex IC3000 (chyba dostałem go na komunię — tak bardzo starym). Wydał mi się odpowiedni do zadania. Tymi fotografiami chciałem raczej uwiecznić niepowtarzalną specyfikę tych miejsc — także z ich wszelkimi niedoskonałościami, w których kryje się istota ich szczerości, a co za tym idzie, także i piękna. Ilekroć tam jestem, mam wrażenie, że czas zwalnia, a ja przenoszę się do innego, równoległego świata — będącego estetycznym zaprzeczeniem wszystkiego, co reprezentują sobą bezosobowe świątynie konsumpcjonizmu, wielkie centra handlowe.
Podobno Pasaż Racławicka w kwietniu tego roku skończy 23 lata — powiedziała mi to jedna z pracujących tam pań, która pamięta datę, bo kiedy otwierano tam bazar, akurat zamieszkała w okolicy. Pasaż handlowy Wołoska jest starszy i z pewnością większy. Oba te miejsca są oczywiście do siebie podobne, a jeden od drugiego dzieli zaledwie kwadrans drogi spacerkiem.
W obu przypadkach to kilkadziesiąt białych pawilonów wśród których znajdziemy bary z jedzeniem na ciepło, cukiernie, sklepy z pieczywem, ciasne sklepiki, w których dostaniemy warzywa i artykuły spożywcze. Są stoiska z ubraniami. Można dorobić sobie klucze lub zakupić „art. gazowe, metalowe, elektryczne i hydrauliczne”. Skrócić włosy w Zakładzie Fryzjerskim „Elżbieta” lub odwiedzić „Krainę Pierogów Ani” (to są prawdziwe nazwy sklepów — kraina pierogów ma nawet swoją stronę na Facebooku). Można to zrobić, póki te pawilony jeszcze istnieją…
Ale co ja wam będę tłumaczył, każdy kiedyś był i widział jakiś bazar. Pozornie wszystkie wyglądają podobnie i oferują typowy zakres usług. Każdy z nich jednak cechuje odrębny ekosystem, w którego zaułkach tworzy się specyficzna społeczność złożona ze sprzedawców, usługodawców i klientów. To mikrokosmos, w którym przykładowa pani Jadzia sprzedająca ci jabłka, czy chleb znała po imieniu twoją mamę i babcię, a ciebie pamięta, jakim byłeś łobuziakiem w przedszkolu. To sprzedawcy, którzy znają się od lat, nieraz ze sobą konkurują, ale w obliczu zagrożenia typu deweloper — walczą ramię w ramię o przetrwanie. To także miejsce żywej interakcji, szczególnie ważne dla starszych osób, dla których nieraz takie spotkanie to jedyny moment rozmowy w ciągu dnia.
Pawilony, które zobaczycie na poniższych zdjęciach z 2018 roku, różnią się nieco od tego, jak wyglądają one teraz. Zniknął np. wielki napis „ALKOHOLE” pod nazwą „WOŁOSKA”. W sumie to dobrze. Podobno prezes tego miejsca i jego syn otaczają je troską — powstała nawet strona na Facebooku „Bazarek Pasaż Wołoska”, którą lubi blisko dwa tysiące osób — wiem, że może to niewiele, ale i tak jest miło.
Byłem tam ostatnio w okolicy. Pani Agnieszka, która razem z rodziną prowadzi sklep z warzywami, powiedziała mi, że jakiś czas temu dostała informację o tym, że Pasaż handlowy Wołoska będzie zmieniał swoją lokalizację. Od razu dodała, że nie chce się przenosić — spędziła w tym miejscu 9 lat życia, ludzie ją znają, ma swoją klientelę, a „w weekendy to nieraz jest pracy na trzy kasy fiskalne, taki tłok”. W trakcie naszej kilkuminutowej rozmowy odwiedza ją czterech klientów — chociaż jest już po godz. 19 i o tej porze większość pawilonów stoi zamknięta. Pytam się jednego z nich, chłopaka, który wydaje się moim rówieśnikiem, dlaczego lubi tu przychodzić na zakupy: „to proste, wszystko zawsze jest świeże, nigdy się nie zawiodłem. No i jest ten klimat”.
Jeżeli wy też macie miejsca, które są wam bliskie, mają niepowtarzalny klimat i duszę, wysyłajcie nam swoje zdjęcia lub opiszcie je w wiadomościach do redakcji Radia. Dajcie nam znać, jaka jest wasza #ZajaWWA
Zobacz pozostałe zdjęcia Pawła Mączewskiego: