Historia Freak Fightów: od Muhammada Alego po Jasia Kapelę
2022-01-25
Fot: commons.wikimedia.org/YouTube.
Autor: Paweł Mączewski
W zalewie pojawiających się w Polsce federacji, skupionych głównie na freak fightach, można odnieść wrażenie, że tego rodzaju rozrywka przeżywa u nas swoje 5 minut. Za rodzimych prekursorów gatunku należy oczywiście uznać Fame MMA, które debiutowało w 2018 roku z kartą, gdzie w roli zawodników występowali internetowi „influencerzy” i ludzie w zbrojach rycerzy. Co prawda od tamtej pory federacja mocno ciśnie (imo) zgoła inną narrację, stawiając bardziej na sportowe pojedynki, niż kilkusekundowe napażanki pozbawionych staminy web-celebrytów. To jednak właśnie Fame jako pierwsi pokazali, że można i to na jaką skalę.
Wcześniej do miana freak fightów należałoby zaliczyć np. walkę federacji KSW, gdzie jako pierwsi w takim formacie wystąpili Marcin Najman i Mariusz Pudzianowski (o późniejszych przegranych Najmana w podobnych pojedynkach nie ma co pisać).
Obecnie oferta na rynku jest dość tłusta. Skupiając się na samej Polsce: jest MMA VIP, napędzana przez wspomnianego już wielokrotnie skompromitowanego Marcina Najmana. Tu o kolejnej gali zrobiło się głośno nie z powodu nadchodzących walk, a przez nawiązanie współpracy byłego pięściarza z byłym gangsterem z Pruszkowa „Słowikiem”.
Jest Raper Malik Montana, który ma swoje High League MMA, gdzie jednym z high lightów jest walka Mini Majka z Big Jackiem, dwóch niskorosłych osób. Jest też Prime MMA, gdzie przy pomocy dziennikarskich pięści Ziemowita Kossakowskiego i Jasia Kapeli na ringu rozstrzygnie się światopoglądowy pojedynek pomiędzy prawicą a lewicą. Dla jednych uczta. Dla innych szrot. Co kto lubi.
Niezależnie jakiej freak fightowej federacji byście nie wybrali, wszystkie mają jedną wspólną cechę. Dłużej mówi się o ich walkach, zanim się jeszcze odbędą.
Chociaż przez lata formuła Freak Show Fightów ulegała zmianie, błędem jest zakładać, że jest to nowe zjawisko. Zanim bowiem na „karty na czasie” zaczęły wdzierać się osoby znane z tego, że robią w internecie jakieś przypały, co przykuwa uwagę i zbiera zasięgi, w historii pojawiło się wiele freak fightowych pojedynków. Zawodnicy z różnych kategorii wiekowych lub reprezentujący zupełnie inne sztuki walki stawali naprzeciw siebie ku uciesze publiczności i dla tłustych czeków.
Za jeden z pierwszych takich przypadków należy uznać pojedynek z 1940 roku, gdy do walki stanął były mistrz świata w boksie w wadze ciężkiej Jack Dempsey oraz wrestler Cowboy Luttrall.
W momencie walki było wiadomo, że chociaż Dempsey był wybitnym pięściarzem, to swoje najlepszy okres ma już dawno za sobą, a poza tym nie boksował od kilkunastu lat. Cowboy Luttrall był natomiast pewnym siebie zapaśnikiem, chcącym udowodnić, że jego umiejętności i siła są w stanie rozłożyć Dempseya na łopatki. Pojedynek skończył się w drugiej rundzie, gdy okładany pięściami po twarzy Luttrall dosłownie wyleciał z ringu.
Podobno miał później rozprowadzać plotki, że pewnego razu spotkał przypadkiem Dempseya w restauracji i się zrewanżował, ale nie było nikogo, kto by to potwierdził.
Jednym z najgłośniej promowanych później pojedynków pomiędzy fighterami z różnych fighterskich światów stało się niewątpliwe wydarzenie Muhammad Ali kontra Antonio Inoki, legendarny bokser kontra japoński wrestler. Walka miała odbyć się w Tokio w 1976 roku.
Oczekiwania były wielkie, zważając na działającą na najwyższych obrotach machinę promocyjną. Niestety widowisko skończyło się rozgoryczeniem widzów, jak i obserwujących to komentatorów. Ali był w stanie wyprowadzić zaledwie dwa ciosy, a przez resztę walki trzymał się blisko lin, raz po raz dostając kopniaki po nogach. Sędzie zadecydował o remisie. Po fakcie okazało się, że Ali nabawił się też kontuzji nóg.
Motyw freak fightów zaczął zadomawiać się w masowej świadomości i stał się na tyle popularny, że przedarł się nawet do Hollywood. Stało się tak, gdy do kin weszła trzecia część Rocky’ego, a „Włoski ogier” musiał zmierzyć się na ringu z Hulkiem Hoganem.
Wraz z biegiem lat pomysł na modyfikowanie reguł i dobieranie coraz to bardziej egzotycznych przeciwników rósł w siłę. W 1998 roku WWF, jedna z ówcześnie największych, amerykańskich federacji wrestlingowych na świecie zorganizowała event Brawl for All, w której wrestlerzy mieli zmierzyć się ze sobą w nieudawanych, quasi-bokserskich pojedynkach.
Szybko wyszło jednak na jaw, że ci wrestlerzy może i posiadają wszelkie atuty świetnie wytrenowanych performerów, tak w pojedynku na pięści przypominają raczej wymachujące cepami, nacierające na siebie byki.
Warto zatrzymać się na chwilę w tym miejscu, bo to właśnie w latach 90. powstał program rozrywkowy, który chociaż stworzony stricte jako absurdalna satyra, w swoim trzonie miał zalążek myśli przyświecającej współczesnym freak fightom.
Hej drodzy współmillenialsi — czy pamiętacie program Mtv’s Celebrity Deathmatch (później emitowany także w połowie lat 00.)? Show, w którym animowane postaci celebrytów, muzyków, filmowców i całej reszty rzucały się sobie do gardeł w pojedynkach na śmierć i życie?
To tam mogliśmy zobaczyć walkę Spice Girls kontra Hanson o pas „Najbardziej irytującego zespołu na świecie”. Mariah Carey walczyła z Jimem Carreyem, a Busta Rhymes mierzył się z Williamem Shakespearem,
Nikt nie brał tego na poważnie, ale wielu chciało to oglądać. Podobnie jak dzisiejsze freak figthty z udziałem nieraz dziwnych postaci, które często mają nawet problem z tym, by się poprawnie wysłowić bez przekleństw.
Jednak zanim to ilość lajków i zasięgów zaczęła determinować, czy chcemy kogoś zobaczyć w ringu— świat sportu z prawdziwymi fighterami kontynuował swoją odyseję, mieszając kategorie wagowe i style walki.
I tak na przykład o tym, że wzrost i masywna postura oddają nieraz pola technice, przekonał się w 2007 roku ponad dwumetrowy koreański zapaśnik i kick-boxer Choi Hong-man, gdy stanął w ringu z rosyjską maszyną do pokonywania przeciwników Fiodorem Jemieljanienko.
Fast Forward do 2017 roku i jesteśmy świadkami pojedynku, który znalazł się na ustach absolutnie wszystkich: Floyd Mayweather Jr. kontra Conor McGregor. Chociaż irlandzki zawodnik niewątpliwie wygrał w tzw. trash-talku poprzedzającym sam starcie, tak niepokonany Floyd wyszedł z tego spotkania z podniesioną ręką.
Symultanicznie do wielkich pieniędzy i wyprzedanych hal sportowych, dzieją się też takie rzeczy, gdzie ponad 200-kilogramowy mężczyzna leje się z drobną zawodniczką MMA. Bo każdy ma swój cyrk, a w nim sami wiecie kogo…
Za granicą coraz większą popularność zdobywa irytujący youtuber Jake Paul, o którym mówiło się nawet przez chwilę, że przymierza się do walki z Mikiem Tysonem. Tyson oczywiście zaprzeczył, że coś takiego mogłoby się wydarzyć. Chociaż w grę miało wchodzić miliony dolarów.
W Polsce natomiast zjawisko wciąż się rozwija i nic nie wskazuje na to, by ktokolwiek miał tu rzucić symbolicznie biały ręcznik w geście wycofania i zachowania elementarnego RIGCz-u. Tu się rzuca tylko mięsem, pogróżkami lub brokatem.