Co warto zobaczyć w ten weekend na Netflix i HBO GO

2021-06-11

Autor: Paweł Mączewski

Foto: Screen/YouTube/TONY HALIK zwiastun kinowy HD.

Wiemy, że lubicie sobie odpocząć przed ekranem po długim i gorącym tygodniu, mam więc kilka sugestii / propozycji, co można wciągnąć bez obawy, że będzie to czas zmarnowany. Wszakże takiego wolnego czasu na chillowanie (dawniej leniuchowanie, przyp. red.) mamy nie dużo, prawda? Przy każdym tytule dostaniecie także wskazówkę na temat gatunku produkcji, co by od razu do swojego klimatu trafić. No to cyk. 

 

NETFLIX


Ze śmiercią jej do twarzy (czarna komedia) — Netflix

Sporo się ostatnio u nas w kraju mówi o wyglądzie. Niektóre osoby uważają, że należy być zawsze pięknym, spychając jakiekolwiek momenty ludzkiej niedoskonałości do rzadkich momentów bycia offline. Inne natomiast, że te pierwsze gadają bzdury. Tak się składa, że temat utrzymania powierzchownej urody (ej, bo można być też pięknym w środku) porusza czarna komedia „ Ze śmiercią jej do twarzy”. I pisząc za wszelką cenę, mam na myśli ZA WSZELKĄ CENĘ. Na ekranie zobaczymy wspaniałe Meryl Streep i Goldie Hawn oraz Bruce’a Willisa, który miał jeszcze włosy i chciało mu się grać kogoś jeszcze, niż śmieszko-cynicznych twardzieli z giwerą. A jeżeli to was nie przekonuje, to dodam jeszcze, że reżyserem tego filmu jest Robert Zemeckis w swoim prime’ie — no wiecie, ten gość, który nakręcił trylogię „Powrót do przyszłości”, „Forrest Gump”, czy „Cast Away: Poza światem”. Może słyszeliście o tych filmach.

 

Tu byłem. Tony Halik (dokument) — Netflix

Na Netflix wjechał właśnie dokument o jednym z największych (a według niektórych największym) polskim podróżniku w historii. Nie, nie mam na myśli tego typa, który miał zwyczaj łazić bez butów i walić jakieś kocopoły, ilekroć ktoś spytał go o kwestie społeczno-polityczne. Nie, ja mówię o człowieku, którego biografia nadawałaby się na film fabularny, bo dokument już jest. Tony Halik, a właściwie Mieczysław Sędzimir Antoni Halik jest bohaterem wypełnionego po brzegi materiałami archiwalnymi filmu Marcina Borchardta. W załączonym poniżej zwiastunie widnieje krótkie bio naszego bohatera: „Prywatny pilot Juana Peróna. Odkrywca i obieżyświat. Dziennikarz NBC. Autor pierwszego wywiadu z Fidelem Castro. Mieszkający w komunistycznej Polsce, gdzie ludzie nie mają paszportów”. To tylko drobny wycinek jego bogatego życia. To, co jednak równie ważne w tym filmie, to że Borchardt porusza tu także te nieco smutniejsze kwestie dotyczące tego, jakie konsekwencje niesie ze sobą takie nietuzinkowe życie. Zresztą zobaczcie sami. 

 

Doktor Sen (Horror) — Netflix

Z udaną kontynuacją książki, która okazała się hitem, jest podobnie jak z filmowymi sequalami — to nie zawsze się udaje. Powiem więcej: rzadko. Różnica między tymi dwoma mediami polega oczywiście na tym, że nad produkcjami, które trafiają na nasze ekrany, pracuje cały sztab ludzi, niekoniecznie związanych z oryginałem. Pod książką natomiast podpisuje się sam autor, to też i presja i odpowiedzialność jest — zapewne — ciut większa. Jedną z najbardziej spektakularnych porażek w temacie książkowej kontynuacji jakiegoś świetnego tytułu, według mnie, jest oczywiście opublikowany w formie komiksu „Fight Club 2” — napisany przez Chucka Palahniuka, autora oryginału. Absolutny dramat. Wiem, że podobno powstała już nawet część trzecia, ale nie sięgam i nie o tym chciałem… „Doktor sen” to kontynuacja skądinąd docenianego „Lśnienia” Stephena Kinga. W filmie poznajemy dalsze losy Dana Torrance’a (to ten mały chłopczyk na rowerku w hotelowym korytarzu), który jest już dorosły (w tej roli Ewan McGregor) i bardzo stara się nie „lśnić”, bo dobrze wie, że zło gdzieś tam jest i czeka, cierpliwie czeka, by po raz ostatni objąć swymi zimnymi ramiona Dana… i się nim nakarmić. Historia — oczywiście — ustępuje miejsca pierwowzorowi. Jest tu jednak kilka bardzo, ale to bardzo dobrych scen. Zwłaszcza gdy nasz bohater raz jeszcze, po wielu latach trafia do hotelu, w którym zaczął się jego koszmar. Tylko po to, by upewnić się, że ten opuszczony przybytek nie jest wcale taki opuszczony. Nigdy nie był. 

 

HBO GO

 

Amerykanin w marynacie (komedia i to do tego zabawna, wat) — HBO GO

Setha Rogena zapewne kojarzycie, siedzie w mainstream owym przemyśle amerykańskiej rozrywki już jakiś czas. Jednak z produkcjami, w których bierze udział jest imo tak, że są koszmarne lub raz na jakiś czas trafi się jakiś diament (może działa na zasadzie kontrastu, by te dobre rzeczy jeszcze bardziej lśniły — Adam Sandler chyba też ma podobną strategię, Adam Sandler, diament, see what I did there, a nieważne). Komedia „Amerykanin w marynacie” jest właśnie takim diamentem, a wspomniany Seth Rogen wciela się tutaj w człowieka o nazwisku Herschel Greenbaum, który pracując ciężko w fabryce z piklami (jego zadanie to pozbywanie się z zakładu wielkich szczurów, które go nienawidzą) pewnego dnia wpada do marynaty i zostaje zakonserwowany na 100 lat. Budzi się w naszych czasach, by przekonać się, jak bardzo zmienił się świat. No ale co robić, skoro się wciąż żyje po tak długim czasie — to chyba oczywiste: nawiązać kontakt z żyjącym potomkiem (bo rodzina jest najważniejsza) oraz stworzyć imperium pikli. To chyba oczywiste. 

 

Ciemna strona miasta (dramat) — HBO GO

Przed wami film wyjątkowy, bo pokazujący Nicholasa Cage’a, zanim Nicholas Cage zawładnął i wchłonął Nicholasa Cage’a, przeistaczając go w to, kim i czym jest dzisiaj — trochę memem, trochę  fenomenem, aktorem, który w każdym filmie musi dostać ataku szału. Tutaj co prawda o atak szału też nietrudno — Cage wciela się bowiem w kierowcę karetki, która sunie nocami na sygnale do nieraz najmroczniejszych zakamarków miasta. Jest to obraz przejmujący, taki, który boli, ale w tym pokazie marazmu i popadania w bezsilność jest też refleksja na temat tego, jak kruchymi jesteśmy istotami i jak wiele potrzeba od kogoś, byśmy się nie rozsypali. A jeżeli to was nie przekonuje, to dodam, że film wyreżyserował Martin Scorsese — a ten pan nie ma zbyt wiele obrazów na koncie, gdzie jakieś gangstery się nie strzelają. Więc może jednak warto zobaczyć.