„Clerks” — „Sprzedawcy” to wciąż najlepszy film Kevina Smitha

2021-08-18

Foto: Flickr/Super Festivals

Autor: Paweł Mączewski

W ostatnim czasie zrobiło się nieco głośniej na temat słynnego scenarzysty i reżysera z New Jersey Kevina Smitha (vel Cichego Boba) — zwłaszcza w świecie fanów postaci He-Mana — od kiedy napisał i wyprodukował dla Netflixa nowe przygody muskularnego obrońcy Zamku Posępnego Czerepu „Władcy wszechświata: Objawienie”. I ogromna część tych fanów znienawidziła kreskówkę (ja się do nich nie zaliczam) — chociaż nie udostępniono jeszcze wszystkich odcinków. Teraz w sieci pojawiło się pierwsze zdjęcie zapowiadające powrót Smitha do samego początku, do obrazu, który zaczął jego karierę, do najlepszego filmu, jaki nakręcił — „Sprzedawcy”. Właśnie trwają prace nad trzecią częścią serii. 

W 1994 roku Kurt Cobain popełnił samobójstwo, czym przyczynił się do rychłego końca tętniącej wtedy życiem w blasku mainstreamu „Generacji X” — jak to ją wtedy określali dziennikarze. W tym samym roku aresztowano O.J. Simpsona, który został oskarżony o podwójne morderstwo (możecie kojarzyć tego aktora z „Nagiej broni”), a 95 milionów widzów oglądało w telewizji jeden z najwolniejszych pościgów w historii telewizji — razem z przyjacielem za kółkiem Simpson uciekał przed funkcjonariuszami z prędkością 55 km/h. W 94. Tom Hanks dostał też swojego drugiego z rzędu Oscara w kategorii „Najlepszy aktor pierwszoplanowy” w filmie „Forrest Gump” — historii opartej na powieści Winstona Grooma o tym, że Ameryka jest krajem nieskończonych możliwości i nawet prosta, dobroduszna osoba porównująca życie do pudełka czekoladek, może osiągnąć sukces i szczęście. W tamtym czasie swoją premierę miał film, który przedstawiał zgoła inny obraz „amerykańskiego snu”, gdzie całe życie bohaterów orbitowało wokół sklepu spożywczego i wypożyczalnie kaset VHS. Miejsca te były przepełnione stagnacją, którą przerywały wizyty nietuzinkowych i nieraz problematycznych klientów, co w rzeczywistości tworzyło ich wspólne małe uniwersum sprzedawców i konsumentów, do którego my — widzowie — mogliśmy zajrzeć na jeden dzień. „Sprzedawcy” („Clerks”) swoją premierę miał 19 października 1994 roku i z tym dniem zaczęła się kariera Kevina Smitha. 

„Nawet nie powinno mnie tu być”

Kevin Smith miał 23 lata, kiedy napisał, wyreżyserował, wyprodukował swój debiutancki pełnometrażowy obraz „Sprzedawcy”. Zagrał w nim też drobną rolę niejakiego ‚Cichego Boba”, kompana wyszczekanego Jaya, z którym spędzał całe dnie przed wypożyczalnią kaset i sklepem Quick Stop sprzedając narkotyki. Z czasem mogliśmy zobaczyć kolejne, coraz bardziej odjechane przygody tej dwójki, zwłaszcza, że w 2019 roku powrócili w produkcji „Jay i Cichy Bob powracają”.

W rzeczywistości Smith naprawdę pracował w tych dwóch miejscach jako sprzedawca, co nadaje autobiograficzny charakter całej opowieści. Głównymi bohaterami w „Sprzedawcach” są Dante (Brian O’Halloran) i jego butny koleżka Randal (Jeff Anderson). Na samym początku dowiadujemy się, że pierwszy z nich musi zrezygnować z dnia wolnego i jechać do sklepu zamiast nieobecnego kolegi z pracy. „Nawet nie powinno mnie tu być” — powtarza w trakcie filmu wielokrotnie, jako że stajemy się świadkami jego pasma niepowodzeń i ciągłych przeciwności losu. Od użerania się z klientelą, po próby rozwiązania skomplikowanych spraw sercowych. 

W jednym z wywiadów Kevin wspomniał, że inspiracją dla jego filmu był wcześniejszy obraz z 1991 roku pt. „Slacker”. „Jeżeli ludziom podobał się ten film, to pomyślałem, że mogę nakręcić coś swojego, zabawniejszego”. 

Większość zdjęć „Sprzedawców” kręcono w nocy, bo w dzień Smith musiał pracować w tych sklepach, które były jednocześnie jego planem zdjęciowym. Jego film był czarno-biały. Smith później przyznał, że przeczytał w jakimś artykule, że taki zabieg przywodzi na myśl obserwowanie historii z perspektywy rejestrującej wszystko kamery przemysłowej. Spodobała mu się taka interpretacja, więc zaczął jej sam używać, co wspomina z uśmiechem. W rzeczywistości nie miał wystarczająco dużo pieniędzy, by nakręcić całość w kolorze. Jego film kosztował ok. 27 tys. dolarów (żeby zebrać fundusze Smith sprzedał nawet swoją kolekcję komiksów) i zarobił 3 miliony dolarów. Smith od razu zabrał się do pracy nad kolejnymi produkcjami i tak powstały „Szczury z supermarketu” (1995), „W pogoni za Amy” (1997), „Dogma” (1999). Do świata „Sprzedawców” powrócił w 2000 roku pracując przy produkcji kreskówki „Clerks: The Animated Series”. Wyprodukowano łącznie sześć odcinków, ale wyemitowano tylko dwa, gdy sieć telewizyjna ABC anulowała projekt. 

Na kinową kontynuację „Sprzedawców” trzeba było poczekać do 2006 roku. Całość powstała już w kolorze, widzowie mogli poznać nowe postaci, a nasi główni bohaterowie zaczęli pracę w sieci fast foodów, jako że ich poprzedni sklep spłonął. O ile pierwszy z filmów przemycał ciekawe spostrzeżenia na temat danej epoki, życia Leonardo, New Jersey, a sam Smith przemycał swoje doświadczenia — tak kontynuacja była już czystą fikcją i po latach (według mnie) nie broni się najlepiej. 

Teraz jednak Smith postanowił dokończyć trylogię o losach „Sprzedawców” i ponownie zaczerpnie inspiracje z własnego życia. Jak zdradził w niedawnej rozmowie z „Vanity Fair” — pomysł na nowy film pojawił się po jego zawale serca w 2018 roku, po którym zmienił tryb życia, zaczął się zdrowo odżywiać i zrzucił wagę. Historia „Clerks III” ma być o tym, że jeden z głównych bohaterów — Randal — przeżywa ciężki zawał serca, więc postanawia na wszelki wypadek zostawić coś po sobie i nakręcić u boku Dantego… film pt. „Sprzedawcy”. Tak, zgadza się, robi się meta. 

Mało kto wie jednak, że to wszystko mogłoby się nie wydarzyć, gdyby Smith w ostatniej chwili nie zmienił zdania, by jednak… nie uśmiercać Dantego. Tak bowiem miał kończyć się oryginalnie film  i scena, w której nasz protagonista ginie od kuli w napadzie na sklep, została nawet nakręcona. 

Dobrze jednak, że nasi bohaterowie przetrwali i teraz po latach może znowu powiedzą nam coś o  współczesnym świecie, życiu, które mają i które mieli, pokazując przy tym, że wycieczka do sklepu spożywczego czasem może być podróżą do innego uniwersum różnych ludzi, postaw i marzeń.