Chłopaki z Tindera — intymne zdjęcia osób zapoznanych na aplikacji randkowej i ich prywatnych przestrzeni

2021-06-25

Kasia Łoś jest autorką projektu „Two Swipes Right”, w ramach którego fotografowała mężczyzn zapoznanych dzięki Tinderowi oraz ich mieszkania.

Zdjęcia: Kasia Łoś

Autor: Paweł Mączewski

 

Tytuł „Two Swipes Right” to oczywiście nawiązanie do sposobu użytkowania popularnej aplikacji randkowej Tinder — decyzji, czy chcemy poznać daną osobę, czy szukamy dla siebie kogoś innego. Chociaż Kasia Łoś, fotografka i autorka tego projektu początkowo korzystała z portalu tak, jak każda inna osoba, z czasem Tinder stał się dla niej narzędziem do stworzenia pokaźnego archiwum zdjęć osób, które poznała i mieszkań, które odwiedziła. Oprócz zdjęć zapisywała też niektóre wypowiedzi chłopaków, które zapadły jej w pamięci. Także tych, którym nie fotografowała. Zależało jej na tym, by przebić się przez powierzchowną powłokę internetowych uśmiechów i obrazów spełnienia i dotrzeć do tego, jakimi naprawdę są ci mężczyźni, co przy okazji sprawiło, że zaczęła lepiej poznawać siebie samą. Zwieńczeniem jej projektu „Two Swipes Right” jest wystawa w Galerii TA3, która potrwa do końca lipca. Poniżej nasza rozmowa z Kasią Łoś. 

Paweł Mączewski, Radio Kampus: Z iloma chłopakami spotkałaś się w trakcie trwania tego projektu?
Katarzyna Łoś
: Pod kątem robienia zdjęć było ich 16, z tym że nie wszyscy znaleźli się na wystawie. Natomiast zaczęłam używać Tindera wcześniej, więc ogółem spotkałam się z większą liczbą osób. Tak więc, kiedy już ruszył projekt, w pierwszej kolejności odezwałam się do części chłopaków, których już trochę znałam. Później zamieściłam jeszcze w opisie swojego profilu informację o tym, że szukam osób do projektu fotograficznego. 

„Nie wiem czego chcę. Chciałem tylko spędzić z tobą więcej czasu”

Jaki był feedback?
Zainteresowanie tym było bardzo duże. Zostałam zasypana pytaniami, co właściwie chcę zrobić, po co i komu chcę to pokazać. Kiedy udzielałam tych informacji, wielokrotnie konwersacja, a właściwie para była kasowana. Na szczęście znalazło się też kilka osób, które bez problemu się zgodziły — z nimi zaczęłam pisać, spotykałam się na kawę, rozmawialiśmy, czasem też pokazywałam zdjęcia, które zrobiłam wcześniej. 

Jaki cel przyświecał temu projektowi i jak wpadłaś na taki pomysł?
Realizację projektu zaczęłam ponad dwa lata temu podczas warsztatów fotoreportażu i fotodokumentu w Akademii Fotografii, na które poszłam, aby nauczyć się jak za pomocą zdjęć opowiadać historie. Na koniec trzeba było przedstawić swoją propozycję projektu dokumentalnego. Pomyślałam wtedy m.in. o Tinderze. Sama chęć opowiedzenia o ludziach, którzy korzystają z portali randkowych była we mnie już wcześniej, kiedy korzystałam z Sympatii. Z tą różnicą, że osoby, które tam znalazłam, sprawiały wrażenie zdesperowanych, smutnych, czujących pustkę. Oni bardzo szukali miłości, a we mnie wzbudzali… litość. Potem za namową młodszej koleżanki, która powiedziała, żebym szła z duchem czasu, przerzuciłam się na Tindera. 

„It's our first meeting. I'm not ready for pictures. I want to make love with you”

Jakie było pierwsze wrażenie na nowej platformie?
Na początku było super! Mężczyźni fajnie wyglądali, byli uśmiechnięci, pokazywali, że mają pasje — to był zupełnie inny obraz, niż to, co widziałam wcześniej. Później zaczęłam z nimi gadać i pojawiły się naciski na spotkania na seks. Było tego bardzo dużo i to mnie wtedy przeraziło. Zaczęłam się nad tym zastanawiać, dlaczego tak właśnie jest. Drążyłam ten temat, rozmawiałam z nimi o tym i zrozumiałam, że chociaż są atrakcyjni i mają powodzenie, jest w nich dużo smutku, często mają jakieś nieprzepracowane historie z przeszłości. Ich pogodne zdjęcia z uśmiechami, drogimi samochodami i podróżami były przeciwieństwem tego, jacy byli naprawdę — a byli nieszczęśliwi. To mnie utwierdziło w przekonaniu, że chcę się jak najbardziej zbliżyć do tego rzeczywistego obrazu, dzięki czemu poznałam też lepiej siebie.

To znaczy? 
Teoretycznie wszystko jest w porządku, jestem zdrowa, udaje mi się osiągać różne cele, ale też do końca nie jestem szczęśliwa. Zauważyłam, że kiedyś potrafiłam się cieszyć z małych rzeczy, teraz staram się do tego wrócić. 

„Ładnych dziewczyn jest bardzo dużo, ale ja chcę czegoś więcej. Chcę coś poczuć”

W jakim przedziale wiekowym były osoby, które fotografowałaś? 
Byli nieco młodsi ode mnie, dwudziestoparolatkowie. Ja wtedy miałam 31 lat, teraz mam 34. 

Czy były momenty, że bałaś się odwiedzić mieszkania tych chłopaków, albo może w trakcie tego projektu spotkała cię jakaś nieprzyjemna sytuacja?
Kiedy zobaczyłam, że ten temat podoba się ludziom i budzi emocje, jeszcze bardziej chciałam go zrobić. Z pierwszymi chłopakami, których odwiedzałam, nie było żadnego lęku, bo jak wspomniałam, już się trochę znaliśmy. Nie myślałam wtedy, że może mi się przydarzyć coś niefajnego. Ze wszystkich spotkań jedno mnie nieprzyjemnie zaskoczyło — to było już pod koniec projektu. 

Co się stało?
Nie wybadałam na tyle dobrze tej osoby, by zauważyć coś niepokojącego. Spotkaliśmy się, on wiedział, po co do niego idę — po zdjęcia. Jednak kiedy byliśmy już na miejscu, on przyjął, że cała ta rozmowa o fotografowaniu to tylko przykrywka, że pewnie chodzi mi o coś innego, a tak w ogóle to on nie chce być fotografowany. Zaczęłam z nim o tym rozmawiać, bo bardzo chciałam uwiecznić wnętrze jego mieszkania. Opornie się zgodził, ale później zabrał mi aparat i zaczął kasować te zdjęcia, które mu się nie spodobały. Później napisał do mnie, byśmy spotkali się jeszcze raz i powtórzyli sesję, bo tym razem już wszystko się uda. Powiedziałam, że zobaczę się z nim, ale na pewno nie u niego w mieszkaniu i tylko po to, by pokazać mu jego wydrukowane zdjęcia, które chciałam użyć na wystawie. Część z nich wtedy porwał, bo mu nie przypadły do gustu. Więcej się nie widzieliśmy. 

Zebrałaś też niektóre wypowiedzi chłopaków, czym się kierowałaś przy ich wyborze?
Zapadły mi w pamięci, bo pokazywały to, w jaki sposób jestem postrzegana przez tych chłopaków,   z jakimi problemami się mierzą, jakie są ich potrzeby, że niekiedy są gotowi pójść ze mną do łóżka, ale nie chcą dać się sfotografować.

„Możesz pisać i spotykać się z wieloma osobami, ale tak naprawdę nie masz jednej, do której możesz się odezwać, kiedy jest ci bardzo źle”

Czym charakteryzowały się mieszkania, które odwiedziłaś?
Zazwyczaj wszystkie te miejsca bardzo mi nie pasowały do tych osób. To nie znaczy, że mi się nie podobały, ale zauważyłam, że większość z tych mieszkań była dzielona na pokoje. Biła stamtąd powierzchowność, tymczasowość. Zazwyczaj wyglądało to tak, jakby oni nic nie zmieniali w miejscach, do których się wprowadzili — mieli takie nomadyczne podejście. 

Czy z którymś z chłopaków, którzy wzięli udział w projekcie, nadal utrzymujesz kontakt, czy ten się urwał po skończonym projekcie?
Z niektórymi tak, to zwykłe znajomości. 

Czego nauczył cię ten projekt?
Pokazał mi, na jak wiele sposobów mogę być odbierana. Sprawił też, że zaczęłam być bardziej otwarta, nauczyłam się mówić o sobie, analizować samą siebie, dlaczego jestem taka, jaka jestem — przyglądając się tym chłopakom, przyglądałam się też samej sobie. 

„Rób wszystko, na co masz ochotę. Życie jest krótkie”

Czy jesteś teraz na Tinderze? 
Nie. Przed Bożym Narodzeniem usunęłam Tindera i od tamtej pory nie miałam jeszcze ochoty, by na niego wracać. Chciałam skoncentrować się na wystawie, nabrać dystansu i odpocząć, od tych wszystkich emocji, które towarzyszyły mi przy „Two Swipes Right”. 

Więcej zdjęć Kasi Łoś znajdziecie na jej Instagramie.