Bestie ze Złego: historia polskiego klubu, który zmienia oblicze piłki
2022-04-19
Fot. Zdjęcie - Julia Shablovskaya, Piotr Maniszewski oraz archiwum AKS ZŁY
Zbliża się film o jednym na najbardziej wyróżniających się i wyjątkowych klubów sportowych. Każdy różny wszyscy równi — tymi słowami można opisać klub AKS Zły. Tu nie ma miejsca na wykluczenia lub nierówności, bo w ich miejsce pojawia się dążenie do celu, wzajemne wspieranie się i walka o lepszą jakość sportu, który się kocha
Światowa premiera filmu odbędzie się w ramach 19. Millennium Docs Against Gravity. My już dziś rozmawiamy o klubie z Rafałem Lipskim, wspolzalożycielem klubu.
Czym AKS ZŁY różni się od innych klubów piłkarskich?
Zależy od perspektywy. Jeśli spojrzysz z wysokiego lotu – klub ma wszystko, lub prawie wszystko, co mają inne kluby: drużyny, działaczy, sztab sportowy, akademię piłkarską dla dzieci, sponsorów, partnerów. Ma swój budżet i gra w oficjalnych rozgrywkach PZPN na niższych poziomach –- drużyna kobieca w 3 lidze, męska w A klasie.
A kiedy przyjrzę się mu z bliska?
Wówczas zobaczysz zupełnie inny twór. Najistotniejsze: klub jest w posiadaniu kibiców – należy do nas, zarządzamy nim wspólnie, decydujemy o nim na każdym poziomie. Kibice zrzeszeni są w stowarzyszenie – blisko 200 osób i to grono zawiaduje całym projektem w sposób horyzontalny. Kibice na stadionie pozdrawiają się per „witam panią prezes, witam pana prezesa”, czego nie doświadczysz na żadnym innym obiekcie sportowym w kraju.
Rzeczywiście brzmi dość nietypowo.
Jak tego nie wiesz, patrząc z boku, możesz pomyśleć, że to jakiś kabaret - a u nas to chleb powszedni, kwintesencja całej zmiany i kolosalna różnica w stosunku do wszystkich innych klubów, które mają jednego pana właściciela, jednego pana prezesa i typowo hierarchiczny model zarządzania. Ale to nie wszystko…
To znaczy?
Klub działa na zasadzie non profit, a więc nikt nie przytula nawet złotówki. Mamy koszty, mamy wpływy, kontrolujemy i planuje je wspólnie, a jeśli udaje się wygenerować zysk, to ładujemy to w klub, usprawniając go lub dodając mu nowe elementy. Oczywiście lista różnic między Złym a pozostałymi klubami jest dużo dłuższa – mamy bardzo silną reprezentację kobiet we wszystkich obszarach klubu; wkład w rozwój naszych drużyn piłkarskich traktujemy na zasadzie parytetów. Męska i kobieca drużyna dostają od klubu tyle samo wsparcia. Co równie ważne: nasze trybuny i nasi ultrasi to istny cyrk – każdy inny wszyscy równi. Zero napinki, kolorowo, multikulturowo i solidarnie, a jednocześnie bardzo żywiołowo – do tego stopnia, że nie raz zaskoczyliśmy już swoim dopingiem kibiców innych drużyn.
Skąd się wzięła nazwa klubu?
Od bohatera kultowej powieści Tyrmanda. Pojawiła się na jednym z pierwszych spotkań...
Nie obawialiście się, że jest zbyt… niekonwencjonalna?
Przez chwilę wydawała się szalona, jak na klub sportowy. Zwłaszcza że planowaliśmy przyciągnąć do klubu dzieci. Powstała obawa, że żaden rodzic nie puści dziecka do klubu o takiej nazwie. Szybko jednak zrozumieliśmy, że lepszej nazwy dla tego klubu nie ma. A najmłodsi niczego bardziej nie pragną jak być Złymi Dzieciakami…
Dlaczego tak?
Ta nazwa jest adekwatna do natury klubu: kontrastująca z otoczeniem, przewrotna, lekko szalona, no i zaczerpnięta z kultury, z którą generalnie mamy sporo wspólnego. Jesteśmy klubem sportowo kulturowym. Ale też społecznym, demokratycznym, edukacyjnym, alternatywnym. Wprawdzie żaden człowiek, który nie mówi po polsku, nie potrafi poprawnie powtórzyć naszej jednosylabowej nazwy, ale i tak uważamy, że jest ona wyśmienita.
Kto tworzy Złego, kim są ludzie tego klubu?
Ludzie przychodzą do Złego zewsząd: ze środowisk „Against modern futbol” i ze świata kultury. Warszawiacy i kochane słoiczki. Ludzie z obsesją futbolu i tacy, którzy dopiero go poznają, właśnie dzięki Złemu. Ludzie wszystkich zawodów, kierunków studiów oraz o różnym statusie społecznym i ekonomicznym. Z boku może to wyglądać jak olbrzymia kilkusetosobowa grupa przyjaciół, ale prawda jest taka, że niemal nikt nikogo wcześniej nie znał i pewnie wszyscy ci ludzie nie poznaliby się, gdyby nie Zły. Łączy nas chęć obcowania z futbolem na zasadach i poprzez wartości, jakie zaproponował Zły.
Jakie to wartości?
Otwartość, różnorodność, pozytywność, solidarność. Wspólnym mianownikiem są też zapewne postawy Do It Yourself i Non-profit oraz sama koncepcja demokracji partycypacyjnej jako sposobu organizowania się ludzi w osiąganiu celów o charakterze społecznym i sportowym.
W zwiastunie do pełnometrażowego dokumentu o waszym klubie („Bestie ze Złego”, reż. Tomasz Knittel, produkcja Maciej Ostatek), który będzie miał premierę w połowie maja, mówisz "Zły nie chce być kolejnym męskim szowinistycznym zwierzyńcem". Czy tak właśnie postrzegasz mainstreamową piłkę nożną?
Piłka nożna ma różne oblicza. Niestety od lat 90. wiele z nich jest też paskudnych. Absolutne podporządkowanie futbolu zyskom, instrumentalne traktowanie kibiców, bez których ten sport zawaliłby się w jeden dzień, czy też rozkwit na trybunach uprzedzeń wobec mniejszości, co prowadzi do politycznie nasączonej, ksenofobicznej, przemocy. Absolutna kontrola futbolu przez macho-mężczyzn przekłada się zarówno na atmosferę na trybunach, sposób zarządzania klubami jak I federacjami piłkarskimi, ale też - paradoksalnie - na opadającą od lat atrakcyjność piłki nożnej w sferze kultury masowej.
Jak to rozumieć?
Z homogenicznej macho-natury współczesnego futbolu wyrasta prawie wszystko, co futbol zabija, nie pozwala mu się naturalnie rozwijać i dostosowywać do szerszych zmian kulturowych. Na szczęcie jest też tak zwana grassrutowa tendencja, która rozsadza beton od środka.
Rozumiem, że to częścią tej siły jest ZŁY?
Myśmy częścią tej siły, która wiecznie Zła pragnąc, wiecznie dobro czyni... ZŁY chce przeżywać futbol w sposób niemniej emocjonalny, ale jednocześnie wyzwolony z maczystowskiej doktryny. W tym sensie podtrzymuję moje słowa, które wypowiedziałem do szanownej wycieczki podczas spaceru varsavianistycznego po Pradze: „Zły nie chce być kolejnym męskim szowinistycznym zwierzyńcem” – i nim nie jest.
Czy spotkał was hejt za to, jacy jesteście i za czym się opowiadacie?
Wiesz, każda zmiana wywołuje reakcję. My zmieniamy futbol. Oddolnie, może wciąż niszowo, ale realnie. I jest to zauważane. Oczywiście, że są tacy, którym jest dobrze tak, jak jest – z jednej strony krytykują podporządkowanie futbolu dyktatowi pieniądza, z drugiej, boją sie wychylić z futbolowego skansenu, okopani w homofobii czy poczuciu, że tylko tak może być i nigdy nie będzie inaczej. A będzie. I Zły jest tego nie tylko dowodem, ale też zwiastunem. Tak więc owszem, zdarzają się negatywne reakcje. Zdarzyło nam się zagrać przeciwko dwóm czy trzem klubom, których kibice zdawali się nienawidzić nas właśnie ze względu na to, że robimy to inaczej. Powiedzieć ci szczerze, co o tym myślę?
Tylko szczerze.
Wyczuwam w tym sporo zazdrości. To ludzie, którzy nie raz mieli na koszulkach nadruki „Against modern futbol”, ale zdają sobie sprawę, że pozostają kukiełkami w rękach skomercjalizowanego i sterowanego przez “oligarchów” futbolu.
Czego wam zazdroszczą?
Autentyczności i tego, że nie pozostaliśmy jak oni na poziomie sloganów i wyszliśmy poza ten schemat. Co więcej - dajemy sobie radę, raz lepiej raz gorzej, ale dajemy. Mieliśmy na trybunach już po 800-1000 widzów, a przecież gramy w najniższych ligach. To dowód na to, jak duże jest zapotrzebowanie na futbol, jaki zaoferowaliśmy. No więc rozumiesz…
No?
W naturze wielu Polaków jest zazdrościć, hejtować I nienawidzić, zamiast samemu wziąć sprawy w swoje ręce. Bo to wymaga wyrzeczeń, wysiłku, ale też słuchania się nawzajem, uczenia od siebie, rozwijania, zmieniania. Trzeba chcieć się zmieniać. Natomiast… my sami mało zajmujemy się tymi atakującymi nas postawami. Przede wszystkim dlatego, że mamy masę swojej, zajebistej roboty do wykonania – zarządzanie klubem piłkarskim w modelu społecznościowym jest mega angażujące. Przy tym wszystkim nie masz czasu na zajmowanie się frustracjami anonimowych ludzi, którym i tak nie jesteś w stanie pomóc, poza pokazaniem im, że jak się chce to można inaczej. Ci sfrustrowani obecnym futbolem, którzy naprawdę chcą go zmienić, albo przyłączają się do nas, albo zostają tam, gdzie są, doceniając naszą drogę i sami kombinują. I tych ostatnich bardzo szanujemy i liczymy, że wezmą w klubach - do których biją ich serca - sprawy w swoje ręce.
Najlepszy i najtrudniejszy moment w historii Złego?
Tych najlepszych były setki. Wiesz, my co chwila odkrywamy coś nowego, co chwila osiągamy coś po raz pierwszy, więc wszystko smakuje doskonale i wywołuje niesamowity entuzjazm. Ale chyba ten podwójny awans w czerwcu 2019 roku był czymś, co wspominam najsilniej. Tego się nie da zapomnieć. To był czwarty rok istnienia klubu, trzeci rok wyczekiwaliśmy na awans, którejkolwiek z drużyn i nagle... obie drużyny wywalczyły go na przestrzeni dwóch tygodni!
Najpierw Złe Dziewczyny i tuż potem Złe Chłopaki. To było jak sen, dwutygodniowy karnawał. I to poczucie - dla sportowców i dla nas - że ten nasz alternatywny model się sprawdza, że można działać w sposób horyzontalny, czasem zamieniając się w tuman radosnego chaosu i tym sposobem zarządzania pokonać wszystkie drużyny w obu ligach. This was an important proof!
Podczas drugiego awansu ok. 800 osób pojawiło się na trybunach obiektu, który nazywamy Don Pero Arena na Szmulkach. Ludzie z różnych miast Polski przyjechali, by z nami świętować. Dostaliśmy gratulacje z całej Europy. Tę frekwencję z czerwca 2019 pewnie byśmy szybko pobili, ale w połowie następnego sezonu zawitała pandemia i wszystko się skomplikowało. Ale i tak ją przebiliśmy!
Jesienią 2021, podczas meczu z FC United of Manchester w ramach europejskich rozgrywek awangardowych klubów piłkarskich FENIX TROPHY. Wówczas przyszło na mecz Złego 1000 osób – przewidując to, przenieśliśmy mecz wyjątkowo ze Szmulek na Bemowo. Cóż, AKS ZŁY potrzebuje swojego stadionu w tym mieście. Pora już zacząć o tym konkretnie rozmawiać - to temat i dla nas, dla warszawiaków, dla władz miasta. Staliśmy się jednym z najbardziej rozpoznawalnych klubów stolicy, a nasze drużyny grają na jednej z najgorszych muraw w Europie jakie widziałem. 200 osób angażuje się w klub na zasadzie non-profit aby promować nowe oblicze ważnego sportu, a klub płaci słono za miejskie obiekty sportowe. To zły, przepraszam… NIEDOBRY sygnał ze strony miasta. AKS ZŁY nie oczekuje od miasta pieniędzy, ale wsparcie infrastrukturalne byłoby a propos.
A najtrudniejszy moment?
Zdecydowanie pandemia. Była trudna dla wszystkich. Ale klub, którego istota tkwi w buzującej społeczności I ta społeczność nagle nie może się widywać, spotykać, działać, realizować, tworzyć… mieliśmy poczucie jakby nas zdematerializowało. To było trudne. Cały świat dało się przenieść na zdalkę, ale AKS ZŁY? Trzeba zrozumieć, że ten klub potrzebuje realnej bliskości ludzi tak, jak tlenu. Więc wychłostała nas ta pandemia bardzo. Do tej pory odczuwamy reperkusje długiej izolacji społecznej. Ale odbudowujemy się powoli - entuzjazm, energię, liczebność, bliskość i marzenia...